Trudno przejść obojętnie wobec tak przygotowanych regulacji dla świętochłowickich urzędników. Zapraszam do przeczytania mojego komentarza w sprawie.
Zapewne przeczytaliście już o nowym kodeksie etyki, który Daniel Beger wprowadził niedawno w Urzędzie Miejskim w Miasto Świętochłowice. Choć samo opracowanie takiego dokumentu rozumiem i jestem nawet przychylny takiej idei, o tyle mam wiele wątpliwości, odnośnie niektórych jego zapisów. Uważam bowiem, że poprzez niektóre z nich, praca urzędnika w Świętochłowicach może być teraz obarczona naprawdę dużym dyskomfortem, a właściwie jeszcze większym dyskomfortem, bo wiemy przecież, że przyjaznej atmosfery w tym urzędzie od dawna nie ma. I tak dla przykładu:
Wprowadzenie kodeksu w takiej formie jest zaskoczeniem, zwłaszcza, że będąc do niedawna wiceprezydentem, nigdy o takich planach nie słyszałem. Chcę wierzyć, że ten kodeks nie powstał jako straszak i bat na pracowników, aby uciszyć pojawiające się tu i ówdzie słowa krytyki wobec działalności prezydenta. Z tym, że niestety realnie obawiam się, że to właśnie jest zadaniem właściwym tego dokumentu.
Z mojego doświadczenia w pracy z urzędnikami w Świętochłowicach wynika, że jest tam zespół ludzi, którzy naprawdę starają się wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Nie brakuje im motywacji, a tym bardziej ambicji. Starają się pracować na wysokim poziomie profesjonalizmu.
To, czego moim zdaniem brakuje najbardziej w urzędzie, to raczej brak atencji ze strony Daniela Begera w sprawach prawdziwych problemów, z jakimi muszą mierzyć się codziennie urzędnicy. Mówiąc krótko, wielu z nich czuje się lekceważonych. Uważam, że aby poprawić jakość pracy urzędu, jakość zarządzania powinien przede wszystkim poprawić sam prezydent, który przed pracownikami zwykł się często chować. Powinien wiedzieć, że autorytet buduje się przede wszystkim dobrą postawą otwartością i chęcią do współpracy, a nie listą zakazów i kar.